fot. PKO Ekstraklasa

Pierwszy raz w tym roku

Środa okazała się szczęśliwa dla piłkarzy ŁKS, którzy po raz pierwszy w tym roku mogli się cieszyć z trzech punktów. W 25. kolejce PKO BP Ekstraklasy podopieczni Kazimierza Moskala pokonali Zagłębie Lubin 3:2. Tym samym łodzianie przerwali serię siedmiu spotkań bez zwycięstwa.


Mecz przy al. Unii mógł się podobać kibicom. Obie drużyny nastawiły się na grę ofensywną, co przy dość niefrasobliwej postawie obu bloków defensywnych zaowocowało pięcioma golami i dużą liczbą sytuacji podbramkowych. Z tej wymiany ciosów obronną ręką wyszli gospodarze, w szeregach których trzech graczy mogło się cieszyć z debiutanckich trafień w polskiej ekstraklasie. Jako pierwszy swoje bramkowe konto otworzył Carlos Moros Gracia (18), a później jego śladem podążyli Antonio Dominguez (33, z karnego) i niespełna 18-letni Adam Ratajczyk (55). Strzelec pierwszego gola dla ŁKS zaliczył też pierwszego "swojaka" (29). Drugą bramkę dla Zagłębia strzelił Bartosz Białek (74). Duży wkład w zwycięstwo miał również skutecznie interweniujący Arkadiusz Malarz, który kilka razy uratował swój zespół przed stratą gola.  

- Przede wszystkim gratuluję zawodnikom. W ostatnich meczach wkładali dużo serca i zdrowia, ale nie przekładało się to na pelną zdobycz. Dzisiaj się w końcu udało. Na odprawie powiedziałem, że chciałbym, żebyśmy zagrali fantastyczny mecz, żebyśmy grali widowiskowo, zdominowali przeciwnika i zdobyli kilka bramek, ale nie obraziłbym się też, gdybyśmy zagrali słabo i wygrali 1:0. Myślę, że było tak po środku. Może nie był to fantastyczny mecz, ale były też momenty dobrej gry z naszej strony. Były również błędy, ale koniec końców trzy punkty sobie dopisaliśmy. Nasza sytuacja się nie zmieniła. Nadal jesteśmy na ostatnim miejscu, ale głowy trzymamy trochę wyżej i już myślimy o kolejnym meczu – powiedział Moskal.

Jego podopieczni mają aktualnie 20 pkt. i do lokaty gwarantującej utrzymanie tracą dziesięć oczek. Tylko trzy dzielą ich natomiast od przedostatniej Korony, z którą w poniedziałek zagrają w Kielcach (godz.18). Jeśli wygrają, to do Łodzi wrócą już bez czerwonej latarni, którą wraz z ostatnim miejscem zostawią kieleckiej ekipie.