fot. logo F1L

Czas na weryfikację

Przerwa zimowa, czyli najnudniejsza dla kibiców część piłkarskiego sezonu dobiega końca. Rodzima PKO BP Ekstraklasa ma już za sobą trzy tegoroczne kolejki, a teraz do gry wracają zespoły występujące w Fortuna 1. Lidze. Rywalizacja na tym szczeblu bardzo interesuje sympatyków futbolu z naszego regionu.


Po 20. kolejkach na czele pierwszoligowej stawki jest Miedż Legnica, która do tej pory zdobyła 44 pkt. Pięć mniej ma na koncie drugi w klasyfikacji Widzew. Te zespoły są na miejscach premiowanych bezpośrednim awansem, natomiast lokaty dające prawo do gry w barażach zajmują: Korona Kielce (35 pkt.), Podbeskidzie Bielsko-Biała (32), Sandecja Nowy Sącz (31) i GKS Tychy (30). Do gry o awans chcą się również włączyć: Arka Gdynia, Chrobry Głogów, ŁKS (rozegrał 19 spotkań) i Odra Opole. Te cztery ekipy zgromadziły do tej pory po 29 pkt.

Kto najlepiej przygotował się do walki o ekstraklasę? Wkrótce się tego dowiemy. Co prawda w okresie przygotowawczym każda z drużyn rozegrała po kilka sparingów, jednak z tych spotkań nie można wyciągać daleko idących wniosków. Dowodem na to jest chociażby postawa warszawskiej Legii, która w grach kontrolnych kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa, a po wznowieniu rozgrywek w trzech kolejkach wygrała tylko jeden raz, zaliczając przy tym porażkę z broniącą się przed spadkiem Wartą Poznań i remis z zamykającym ekstraklasową stawkę Bruk-Betem Termalica Nieciecza. Jak z tego widać, jedyną weryfikacją przygotowań są mecze o punkty.

Te na pierwszoligowych boiskach zostaną wznowione w piątek. Do wiosennej inauguracji dojdzie w Sosnowcu, gdzie Zagłębie podejmie Odrę. To spotkanie rozpocznie się o godz. 18, a na 20.30 zaplanowano początek meczu Widzewa z Arką Gdynia. Jesienią ekipa z Piłsudskiego nie miała zbyt wiele do powiedzenia i przegrała w Trójmieście 1:3. Do rewanżu przystąpi jednak w roli faworyta. I jeśli poważnie myśli o bezpośrednim awansie, to powinna uporać się z gdyńską drużyną, która zimą straciła kilku czołowych graczy. Widzew bez żalu pożegnał się natomiast z: Filipem Bechtem, Pawłem Tomczykiem i Abdulem Azisem Tettehem, sprowadzając w ich miejsce: pomocników Bartłomieja Pałowskiego (poprzednio Śląsk Wrocław) i Kristoffera Hansena oraz stopera Martina Kreuzriglera (obaj z norweskiego Sandefjorg Fotball). Czy będą to wzmocnienia na miarę awansu? Czas pokaże. Pozycja wyjściowa jest z pewnością dobra, jednak nie może zbytnio uśpić graczy z Piłsudskiego, którzy po dobrym starcie sezonu złapali zadyszkę i z siedmiu końcowych spotkań ubiegłego roku wygrali tylko jedno.

O tym, jak trudno odwrócić złą kartę przekonał się w poprzednim sezonie ŁKS, który po 20. kolejkach miał 39 pkt., a więc tyle co obecnie Widzew. Ten dorobek został jednak zaprzepaszczony i drużyna z al. Unii nie zdołała wywalczyć awansu. I choć nadal myśli o powrocie do krajowej elity, to w bieżących rozgrywkach realizacja tego celu będzie jeszcze trudniejsza. Wszystko przez kiepską jesień, w trakcie której ŁKS wygrał tylko osiem spotkań, tracąc punkty m.in. z aktualnie przedostatnim w tabeli GKS Jastrzębie. Z tym zespołem w ostatnią sobotę lutego (godz. 20.30) łodzianie rozpoczną na wyjeździe tegoroczną część sezonu. Jeśli nadal poważnie myślą o ekstraklasie, to do domu muszą wrócić z kompletem punktów. W ich przypadku jest to o tyle ważne, że dwa poprzednie sezony kończyły się dla nich sportową klęską. Trzecia wpadka sprawi, że minione lata przy al. Unii trzeba będzie uznać za zmarnowane. Tym bardziej, że do porażek na boisku doszły problemy organizacyjno-finansowe, w wyniku których zimą klub był ukarany przez UEFA i PZPN zakazami rejestrowania nowych zawodników. Do wiosennej cześci rozgrywek ŁKS przystąpi więc bez nowych twarzy. W klubie pocieszają się jednak, że jeśli wszyscy zawodnicy będący w ligowej kadrze będą zdrowi, to z nawiązką uda się odrobić punktowe straty z jesieni. Czy jest to uzasadniony optymizm? Wkrótce się przekonamy.