fot. PKO Ekstraklasa
Czerwień, gol, porażka
Po pięciu meczach w roli trenera ŁKS Wojciech Stawowy nadal nie może się pochwalić zwycięstwem. Na inaugurację rywalizacji w grupie spadkowej łodzianie przegrali w Lubinie z Zagłębiem 0:1. Tym samym pod wodzą obecnego szkoleniowca ekipa z al. Unii z piętnastu możliwych do zdobycia punktów wywalczyła... jeden.
W Lubinie jednym z głównych bohaterów pierwszej połowy był Jakub Wróbel, który przez moment nawet cieszył się z pierwszego gola w ekstraklasie. Jego radość trwała jednak krótko. Sędzia Jarosław Przybył po powtórce wideo nie miał wątpliwości, że przed skuteczną główką Wróbel odepchnął pilnującego go rywala i gola nie uznał. W protokole meczowym napastnik ŁKS jednak się zapisał, jednak nie w rubryce bramki, a żółte i czerwone kartki. Już w 39. minucie po raz drugi w tym spotkaniu obejrzał żółty kartonik a w konsekwencji czerwony i musiał opuścić boisko. Sześć minut później goście stracili gola, który zapewnił Zagłębiu komplet punktów. Do wymanewrowania defensywy ŁKS wystarczyło jedno prostopadłe podanie, po którym Damjan Bohar znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i bez problemów ją wykorzystał. Po zmianie stron gospodarze mieli kilka okazji do podwyższenia prowadzenia, jednak niewiele brakowało, by to goście strzelili gola. Tuż przed końcem meczu po rzucie rożnym do remisu mógł doprowadzić Maciej Dąbrowski, ale po jego główce piłka odbiła się od poprzeczki, później od słupka i wyszła w pole.
- Minimalizm i kalkulacja, które zaprezentowaliśmy w pierwszej połowie tego spotkania kosztowały nas utratę gola. W drugiej połowie grając w osłabieniu potrafiliśmy być zupełnie innym zespołem, ale przespane pierwsze 45. minut przesądziły o naszej porażce - powiedział po meczu Stawowy.
Po 31. kolejkach ŁKS ma 21 pkt. i zamyka tabelę PKO BP EKstraklasy. W następnym meczu 23 czerwca łodzianie podejmą Górnika Zabrze (godz. 20.30).