fot. logo F1L

Derby Łodzi dla ŁKS

W zaległym meczu 2. kolejki Fortuna 1. Ligi Widzew przed własną publicznością przegrał 0:2 z ŁKS. Po meczu derbowym łódzkie ekipy znalazły się na przeciwległych biegunach tabeli. Zespół z al. Unii z kompletem punktów i bilansem bramkowym 9-0 otwiera stawkę, natomiast ekipa z al. Piłsudskiego jest czerwoną latarnią rozgrywek.


W dwóch poprzednich spotkaniach widzewiacy nie zdobyli żadnego punktu, strzelili jedną bramkę, a stracili siedem. I w meczu z lokalnym rywalem nie byli w stanie przerwać złej passy. Gospodarze różnicę w piłkarskich umiejętnościach próbowali nadrabiać zaangażowaniem i wolą walki, jednak rywal miał znacznie więcej argumentów. Goście grali z wyrachowaniem i bezlitośnie wykorzystywali błędy przeciwnika. 

Od pierwszego gwizdka sędziego ekipa z Piłsudskiego ruszyła do ataku, ale już po kwadransie została boleśnie skarcona. Po rzucie wolnym wykonanym przez Pirulo Maksymilian Rozwandowicz wbiegł w pole karne i przy biernej postawie obrońców Widzewa strzałem głową po koźle posłał piłkę do siatki. Druga połowa miała podobny przebieg. Widzew od początku rzucił się do odrabiania strat, jednak w 64. minucie nie zdołał powstrzymać Adriana Klimczaka, który lewą stroną wbiegł w pole karne i skutecznym strzałem w dalszy róg sfinalizował akcję Michała Trąbki. Pasmo widzewskich nieszczęść dopełniło wyrzucenie z boiska Bartłomieja Poczobuta, który przez cały mecz konsekwentnie pracował na czerwoną kartkę. Doczekał się jej pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry (po drugiej żółtej).

- Wygraliśmy mecz derbowy, bardzo ważny dla nas i naszych kibiców. Wygraliśmy z trudnym rywalem, na trudnym terenie i w dobrym stylu. Było to zasłużone zwycięstwo. W mojej ocenie spotkanie stało na niezłym poziomie, chociaż miało różne fazy. Było dużo walki, jak to w derbach zazwyczaj bywa. Było też dużo dobrej gry, szczególnie w wykonaniu mojego zespołu. Myślę, że w tym spotkaniu w każdej formacji byliśmy lepsi od Widzewa. Graliśmy piłkę bardziej dojrzałą, poukładaną. Z tego brały się sytuacje, z tego wzięły się bramki. Oczywiście Widzew też takie sytuacje miał, ale na posterunku stał Arek Malarz, który też wywiązal się ze swoich zadań - powiedział po meczu trener ŁKS Wojciech Stawowy.

- Jesteśmy wszyscy zawiedzeni wynikiem. Pierwszy raz jako trener przeżywam trzecią porażkę z rzędu. Taka jest jednak piłka. Nie możemy odebrać chłopakom determinacji i walki. Nie widziałem u nich zwątpienia. Chcieli wrócić do tego meczu. Konsekwencja i skuteczność znów nie była jednak po naszej stronie, a ŁKS celne uderzenia zamieniał na bramki. Myślę, że remis byłby sprawiedliwy, ale tak nie jest. Trzeba jednak pracować dalej, jeszcze mocniej. Może 100 procent nie wystarczy i trzeba dać z siebie 110, 115 procent - tak spotkanie podsumował szkoleniowiec Widzewa Enkeleid Dobi.      

Już w nadchodzącą sobotę obie ekipy po raz czwarty w tym sezonie staną do walki o ligowe punkty. Widzew podejmie Stomil Olsztyn (godz. 12.40), a ŁKS w Sosnowcu zagra z Zagłębiem (godz. 17).