fot. PKO Ekstraklasa
Gol, który nie cieszył
Tydzień temu w meczu z nami Pogoń w 90. minucie nie wykorzystała karnego, dzisiaj my w ostatniej minucie wyrównaliśmy. Z tego gola w naszej szatni nikt się jednak nie cieszył. Wiedzieliśmy, że tylko zwycięstwo pozwoli nam zachować większe szanse na utrzymanie, więc chcieliśmy zgarnąć komplet punktów. Nie udało się – powiedział trener ŁKS Kazimierz Moskal po wyjazdowym remisie 1:1 z Arką Gdynia.
Dla piłkarzy z al. Unii był to trzeci remis z rzędu i jednocześnie siódmy kolejny mecz bez zwycięstwa. Łącznie z 24. dotychczasowych spotkań łodzianie wygrali tylko cztery, pięć zremisowali i aż piętnaście przegrali. Patrząc na te statystyki trudno się dziwić, że z dorobkiem 17 pkt. są zdecydowanym outsiderem rozgrywek. Przed meczem z Arką niepoprawni optymiści łudzili się jednak, że konfrontacja z trzecim zespołem od końca będzie punktem zwrotnym, od którego beniaminek rozpocznie serię wygranych. Ligowa rzeczywistość po raz kolejny boleśnie sprowadziła ich na ziemię. I to dosłownie.
Już w czwartej minucie z gry wyeliminował się Maciej Dąbrowski, który przy nieudanej próbie strzału z przewrotki kopnął się kolanem w twarz i padł na murawę ze złamanym nosem. Chwilę później z opatrunkami siedział już na ławce rezerwowych. Drugi cios zadali łodzianom rywale. W 57. minucie po wrzucie z autu i zagraniu głową Jana Sobocińskiego piłka trafiła pod nogi niepilnowanego Marko Veljinovica, który bez przyjęcia umieścił ją w bramce strzeżonej przez Arkadiusza Malarza. Goście odpowiedzieli dopiero w czwartej minucie doliczonego czasu gry golem Ricardo Guimy. To trafienie uratowało remis, który jednak ekipie ŁKS niewiele daje.
Po dotychczasowych meczach beniaminek traci sześć oczek do przedostatniej w klasyfikacji Korony Kielce a dziesięć do Wisły Kraków, która zajmuje ostatnią lokatę gwarantującą utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie. W środę 4 marca ŁKS podejmie Zagłębie Lubin. Początek meczu o godz. 18.