fot. ŁKS-lechia
Inauguracja bez goli
Od bezbramkowego remisu z Lechią Gdańsk piłkarze ŁKS rozpoczęli sezon w PKO Ekstraklasie. Z remisu bardziej zadowoleni byli goście którzy od 43. minuty grali w dziesięciu. Po wykluczeniu z gry Zarko Udovicica łodzianie osiągnęli dużą przewagę, jednak nie zdołali udokumentować jej bramką.
Zawodnik Lechii wyleciał z boiska po brutalnym wejściu w Jana Grzesika. Udovic wślizgiem, wyprostowaną nogą zaatakował prawy piszczel obrońcy ŁKS. To, że po tym zagraniu Grzesik nie doznał poważnej kontuzji można uznać za cud. Po chamskim zagraniu Paweł Gil pokazał Serbowi tylko żółtą kartkę, jednak po analizie VAR decyzja została zmieniona i Udovicic obejrzał czerwony kartonik. Kilkadziesiąt sekund później rozpoczęła się przerwa.
W drugiej połowie grający w przewadze ŁKS osiągnął dużą przewagę. Gospodarze częściej byli przy piłce i długimi momentami nie opuszczali połowy gości. Piłka nożna jest jednak wymierną grą, w której nie przyznaje się punktów za wrażenia artystyczne. Łodzianie, którzy rozpoczęli mecz w pierwszoligowym składzie, nie potrafili znaleźć recepty na szczelną obronę Lechii. Nie mogąc przedostać się w pobliże bramki szukali szczęścia w strzałach z dystansu. Te uderzenia były jednak blokowane przez rywali, bądź padały łupem dobrze dysponowanego Dusana Kuciaka. Kibice nie doczekali się więc goli, ale obejrzeli w akcji jednego z pięciu nowych graczy ŁKS. Przez prawie pół godziny swoje umiejętności miał okazję zaprezentować Pirulo, który w 64. minucie zastąpił Patryka Bryłę. Pozostali zawodnicy pozyskani latem na oficjalny debiut w ekipie z al. Unii muszą jeszcze poczekać.
- Na pewno wszyscy czujemy niedosyt, zwłaszcza po drugiej połowie granej w przewadze. To jest jednak Lechia, zdobywca Pucharu i Superpucharu Polski. Grając w dziesięciu dobrze się broniła i nie było miejsca, żeby znaleźć jakąś lukę na dogranie piłki. W jedenastu na dziesięciu cały czas musieliśmy mieć się na baczności, bo przeciwnik potrafił wyprowadzić groźne ataki. Do postawy moich zawodników nie mam większych zastrzeżeń, jednak czegoś zabrakło. Stuprocentowych sytuacji nie mieliśmy, ale parę strzałów oddaliśmy. Trudno być w skowronkach, kiedy było się lepszym zespołem i się nie wygrało. Mimo wszystko trzeba to ocenić pozytywnie. Ten mecz powinien nam dać dużo pewności – powiedział po meczu trener ŁKS Kazimierz Moskal.
Jego podopieczni w drugiej kolejce o punkty będą walczyli w Krakowie, gdzie zmierzą się z Cracovią (27 lipca, godz. 17.30).