fot. PKO Ekstraklasa

Klęska pod Wawelem

W piątej kolejce PKO BP Ekstraklasy piłkarze ŁKS zostali rozgromieni przez krakowską Wisłę, która na własnym stadionie pokonała beniaminka 4:0. Po tym meczu podopieczni Kazimierza Moskala nadal mają cztery punkty i zajmują miejsce tuż nad strefą spadkową. Zespoły niżej sklasyfikowane swoje spotkania piątej kolejki mają jednak przed sobą.


Zespół z al. Unii po raz trzeci w tym stuleciu występuje w ekstraklasie w roli beniaminka. Po pięciu seriach spotkań drużynie Moskala daleko jednak do dokonań ekipy z sezonu 2006/2007, która po awansie do najwyższej klasy rozgrywkowej była postrachem ligowych mocarzy. W rundzie jesiennej przy al. Unii polegli m.in. Legia Warszawa i Wisła Kraków, czyli mistrz i wicemistrz poprzednich rozgrywek. Łodzian nie były w stanie pokonać również Zagłębie Lubin i PGE GKS Bełchatów, a więc zespoły, które zakończyły ligową rywalizację na miejscach pierwszym i drugim. W pierwszej rundzie po awansie do ekstraklasy ŁKS nie przegrał żadnego meczu na własnym stadionie, a po pięciu kolejkach miał na koncie 10 pkt. i zajmował trzecie miejsce w tabeli. Łodzianie grali wówczas efektownie i skutecznie, co gwarantował im skład będący mieszanką rutyny z młodością. Trzon zespołu tworzyli doświadczeni Bogusław Wyparło, Zdzisław Leszczyński, Tomasz Hajto, Rafał Niżnik, Łukasz Madej i Ensar Arifovic, u boku których doskonale spisywali się również m.in. Robert Kolendowicz, Ireneusz Kowalski, Dariusz Kłus, Arkadiusz Mysona, Robert Łakomy, Sebastian Przybyszewski, Robert Sierant, Grzegorz Kmiecik, Mariusz Magiera.

Niestety, obecnej drużynie ŁKS na razie bliżej do ekipy z sezonu 2011/2012, w którym po pięciu kolejkach łodzianie mieli jeden punkt i zajmowali ostatnie miejsce w tabeli. Teraz są tuż nad kreską i mają już za sobą trzy porażki z rzędu. Po przegranych w Łodzi z Lechem Poznań i Piastem Gliwice łodzianie polegli w Krakowie, gdzie w starciu z Wisłą stracili aż cztery gole. Gospodarze tego spotkania w czterech wcześniejszych starciach tylko raz znaleźli drogę do bramki rywali. W piątek trafiali jednak jak na treningu. Dwa gole strzelił przyjezdnym 36-letni Paweł Brożek, przy dwóch bramkach ogromny udział miał również 33-letni Jakub Błaszczykowski. Krakowscy weterani momentami wręcz ośmieszali łódzką defensywę, która od początku sezonu gra bardzo słabo. Wisła okazała się skuteczniejsza od poprzednich rywali ŁKS i bez większych problemów odniosła efektowne zwycięstwo. Goście, tak jak w poprzednich meczach, mieli ogromne problemy z wypracowaniem klarownej sytuacji bramkowej, a szansy na strzelenie gola szukali głównie w strzałach z dystansu, które tradycyjnie już były niecelne bądź padały łupem bramkarza.

- Wisła wygrała zasłużenie. Chcieliśmy grać otwarty futbol, jednak moim zdaniem nasze starania zniweczyły dwa kluczowe momenty - końcówka pierwszej części, kiedy po niedokładnym podaniu poszła kontra i początek drugiej połowy, już przy wyniku 2:0. Mieliśmy zamiar mocniej ruszyć i strzelić bramkę kontaktową, co niestety się nie udało. To była bolesna porażka, trzecia z rzędu. Jutro mamy trening, później dwa dni wolne i cóż, będziemy musieli przygotować się do trudnego meczu z Legiąpowiedział Moskal.

Po fatalnym występie w Krakowie 25 sierpnia ŁKS podejmie warszawską Legię (godz. 17.30). I trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że jeśli w grze beniaminka nie dojdzie do radykalnych zmian, to nadziei na korzystny wynik można będzie upatrywać jedynie w tym, że skupiając się na pucharowym meczu z Rangers FC legioniści zlekceważą łodzian.