fot. PKO Ekstraklasa

Na grzybach bywa ciekawiej

Po słabych meczach często można usłyszeć, że emocji było tyle, co na grzybach. W ostatnim spotkaniu 26. kolejki PKO BP Ekstraklasy piłkarze postarali się jednak o to, by kibice myśleli o grzybobraniu jak o ekscytującym przeżyciu. Niestety, bardzo duży wkład w marnej klasy widowisko mieli zawodnicy ŁKS, którzy w fatalnym stylu przegrali 0:1 w Kielcach z Koroną.


- Wszyscy widzieliśmy, jakie to było widowisko. Z jednej i drugiej strony marne. Jeśli któraś z drużyn miała dzisiaj zgarnąć trzy punkty, to tylko w taki sposób, jak to się stało, czyli po rzucie karnym. Dogodnych sytuacji nie byliśmy w stanie stworzyć nawet po rzutach wolnych lub rożnych. Było dużo błędów, piłka kompletnie nas nie słuchała. To mnie bardzo boli. W sporcie zdarzają się porażki, ale dzisiaj jest mi trochę wstyd, bo nie wiedziałem nawet, że potrafimy tak słabo grać – powiedział po spotkaniu trener ŁKS Kazimierz Moskal.

Oczywiście trudno spodziewać się fajerwerków, gdy na boisku spotykają się przedostatnia z ostatnią drużyną rozgrywek. Goście przeszli jednak obok meczu udowadniając, że nieprzypadkowo dzierżą czerwoną latarnię. W całym spotkaniu gracze ŁKS oddali jeden celny strzał, a przed wyższą porażką uchroniło ich kilka udanych interwencji Arkadiusza Malarza. Gola stracili w 53. minucie, po rzucie karnym podyktowanym za zagranie Carlosa Morosa Gracii, który spóźnił się z interwencją i zamiast w piłkę trafił nogą w rywala. Po analizie VAR sędzia Daniel Stefański podyktował jedenastkę, którą na gola zamienił Adnan Kovacevic.

W piątek 13 marca o godz. 18 ŁKS rozpocznie w Łodzi mecz z Górnikiem Zabrze. Przed tym spotkaniem łodzianie mają tylko 20 pkt. – pięć mniej od przedostatniej aktualnie Arki Gdynia, sześć mniej od Korony i aż jedenaście mniej od Wisły Kraków, która zajmuje ostatnią lokatę gwarantująca utrzymanie.