fot. 2 liga

Na szczycie lepsza Resovia

W meczu na szczycie 2. ligi Widzew przed własną publicznością przegrał 0:1 z Resovią. Losy spotkania rozstrzygnęły się w doliczonym czasie gry, po trafieniu Radosława Adamskiego.


Fani z Piłsudskiego po raz trzeci z rzędu wychodzili więc ze stadionu niezadowoleni z wyniku. Ta seria zaczęła się 19 października, gdy w 14. kolejce podopieczni Marcina Kaczmarka podejmowali trzeci w tabeli GKS Katowice. Gospodarze przystępowali do meczu z nadziejami na zwycięstwo i powiększenie przewagi nad śląskim zespołem, ale musieli zadowolić się remisem 1:1. O tym spotkaniu kibice Widzewa szybko jednak zapomnieli, bo w perspektywie mieli prestiżowe starcie z warszawską Legią w Totolotek Pucharze Polski. Na zwycięstwo z tym rywalem w klubie z Piłsudskiego czekają już blisko dwie dekady. A skoro pucharowa rywalizacja lubi niespodzianki, więc po cichu wszyscy widzewiacy liczyli na sensację i awans do kolejnej rundy, jednak nie udało się tego dokonać. Faworyt wygrał jednak 3:2 i ekipie Kaczmarka pozostała rywalizacja o ligowe punkty. W starciu z Resovią gospodarze nic jednak nie ugrali. W doliczonym czasie gry lider zadał cios, po którym ekipa z Piłsudskiego spadła z drugiego, na czwarte miejsce w tabeli. Po szesnastu kolejkach zespół z Rzeszowa ma 34 pkt. i wyprzedza katowicki GKS (33), Górnika Łęczna (32) i Widzew (31). Ten ostatni w następnej serii spotkań zagra w Pruszkowie z jedenastym w klasyfikacji Zniczem (10 listopada, godz. 13.05). Kaczmarek ma nadzieję, że w tym i w następnych spotkaniach jego zespół zaprezentuje się lepiej, niż przeciwko Resovii.

- W tym roku zagramy jeszcze cztery mecze i musimy zrobić wszystko, by zdobyć w nich jak najwięcej punktów. Dzisiaj zasłużyliśmy na słowa krytyki, ale przegraliśmy po golu, który nie powinien zostać uznany, bo wcześniej jeden gracz Resovii zagrał piłkę ręką. Dzisiaj straciliśmy też Daniela Mąkę, który prawdopodobnie ma złamaną kość strzałkową – powiedział Kaczmarek.