fot. PKO Ekstraklasa

Przewidywalni do bólu

W ostatnim meczu 10. kolejki PKO BP Ekstraklasy piłkarze ŁKS przegrali 1:3 z Zagłębiem w Lubinie. Dla zamykających tabelę łodzian była to już ósma porażka z rzędu.


Spotkanie przebiegło według doskonale już znanego scenariusza. Podopieczni Kazimierza Moskala tradycyjnie wymienili więcej podań i oddali więcej strzałów od przeciwnika, który z kolei nie miał najmniejszych problemów ze zdobywaniem bramek. Od dawna wiadomo, że defensywa łodzian istnieje wyłącznie na papierze, co kolejni rywale skwapliwie wykorzystują. Zagłębie zrobiło to trzy razy. Gospodarze już po dwudziestu minutach prowadzili 2:0. Jako pierwszy na listę strzelców wpisał się Damjan Bohar (16), a chwilę później to samo zrobił drugi Słoweniec – Sasa Zivec. W obu przypadkach zawodnicy z Łodzi wystąpili w roli statystów. Pięć minut po zmianie stron kontaktową bramkę strzelił wprowadzony po przerwie Piotr Pyrdoł, jednak wkrótce wszystko wróciło do normy. Przy próbie wyjścia sprzed własnej bramki goście oddali piłkę rywalom i po chwili Bohar cieszył się z drugiego trafienia w tym meczu.

- Czasami wygląda to tak, jakbyśmy sami podcinali gałąź, na której siedzimy. Szukamy pewności w grze. Po wygranej w Pucharze Polski mieliśmy nadzieję, że zagramy tu dobry mecz i przełamiemy serię porażek. I zaczęło się naprawdę dobrze. Stworzyliśmy kilka sytuacji, oddaliśmy kilka strzałów ale znów straciliśmy bramki w sposób, w jaki nie przystoi tego robić. Dostaliśmy dwie w pierwszej połowie, lecz drugą też zaczęliśmy dobrze i zdobyliśmy kontaktowego gola. Znów odebraliśmy sobie jednak nadzieję i pewność poprzez stratę trzeciej bramki, która na tym poziomie nie może się przydarzyć. Nie wiem, czy to brak szczęścia, czy umiejętności. Na pewno nie jest to wszystko co mam do powiedzenia, ale tylko tymi zdaniami mogę się podzielić – powiedział po meczu Moskal.

Jego podopieczni po dziesięciu kolejkach na tyle mocno usadowili się na dnie tabeli, że nawet wygrana w Łodzi z przedostatnią w klasyfikacji Koroną Kielce (6 października, godz. 12.30) nie pozwoli im opuścić ostatniej lokaty. Łodzianie mają na koncie cztery punkty, a kielczanie osiem.