fot. PKO Ekstraklasa
Punkty pojechały do Poznania
W trzeciej kolejce PKO BP Ekstraklasy piłkarze ŁKS po raz drugi w tym sezonie zagrali przed własną publicznością, ale na pierwsze domowe zwycięstwo muszą jeszcze poczekać. Po bezbramkowym remisie z Lechią Gdańsk łodzianie przegrali u siebie z poznańskim Lechem 1:2.
- Nie jesteśmy szczęśliwi z porażki u siebie, ale nie robimy z tego tragedii. O przegranej zdecydowała słaba w naszym wykonaniu pierwsza połowa. Od 60. minuty graliśmy bardzo dobrze, jednak nie udało się strzelić bramki, która dałaby nam chociaż jeden punkt. Czasami trzeba przyjąć porażkę i wyciągnąć wnioski. Zwłaszcza z tej pierwszej połowy. Grając w ten sposób z tak doświadczonymi zespołami trudno będzie uniknąć straty bramek – powiedział trener ŁKS Kazimierz Moskal.
Ze słowami szkoleniowca trudno się nie zgodzić. Martwi jednak fakt, że proste błędy w obronie zawodnicy ŁKS popełniają w każdym meczu i nie wyciągają z nich wniosków. W starciach z Lechią i Cracovią gafy w defensywie nie przeszkodziły w zdobyciu punktów. Z Lechem te pomyłki były bardzo kosztowne. Już pierwsza akcja meczu mogła dać poznaniakom prowadzenie, ale po wymanewrowaniu łódzkiej defensywy rywale z bliska nie trafili do bramki. Trzy minuty później cieszyli się jednak z prowadzenia. Po kolejnym błędzie obrońców aż dwóch poznaniaków ruszyło na Michała Kołbę, którego mocnym strzałem pokonał Joao Amaral.
W poprzedniej kolejce, w wygranym 2:1 spotkaniu z Cracovią, ŁKS stracił gola po uderzeniu zza pola karnego. Autorem bramki był Sergiu Hanca, który miał mnóstwo miejsca i czasu na oddanie strzału. Podobnie było w konfrontacji z Lechem, gdy do siatki trafił Darko Jevtic. Uderzenie było najwyższej klasy, jednak w pobliżu kapitana Lecha próżno było szukać zawodników ŁKS. Jevtic na listę strzelców wpisał się w 34. minucie, zaledwie kilkadziesiąt sekund po tym, jak do remisu doprowadził Dani Ramirez. W pierwszej połowie bohaterem łodzian był jednak Kołba. Bramkarz ŁKS dwa razy obronną ręką wyszedł z pojedynków sam na sam i popisał się też kapitalną interwencją po strzale z dystansu.
Po godzinie gry goście cofnęli się do obrony i ŁKS zaczął dominować. Podobnie jak z Lechią nie potrafił jednak wypracować klarownej sytuacji i próbował szczęścia przede wszystkim po strzałach z dystansu. Niestety, z reguły były to uderzenia niecelne. Lech przetrzymał napór, a w końcówce znów zaatakował, ale gola też już nie strzelił i mecz zakończył się wygraną gości 2:1. Dla Lecha było to pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w roku 2019.
Po trzech niepełnych kolejkach łodzianie mają cztery punkty i są na ósmym miejscu w tabeli. Za tydzień ŁKS stanie przed kolejną szansą na zwycięstwo w Łodzi. Tym razem na al. Unii przyjedzie Piast Gliwice. Spotkanie z mistrzem Polski rozpocznie się 11 sierpnia o godz. 15.