fot. ŁKS Łódź - Raków Częstochowa - zdjęcie: Cyfrasport
Sensacja wisiała w powietrzu
W siódmej minucie doliczonego czasu gry na stadionie imienia Władysława Króla dało się słyszeć jęk zawodu. ŁKS stracił bramkę i zremisował z mistrzem Polski - Rakowem Częstochowa 1:1 (0:0). Trzecia z rzędu wygrana była blisko. Z taką grą drużyna Marcina Matysiaka ma jednak jeszcze szanse na zachowanie ligowego bytu. Będzie walczyła do końca.
W pierwszeh połowie Raków dyktował warunki gry, a ŁKS umiejętnie się bronił. W drugiej połowie łodzianie zaczęli grać odważniej, a kibice gorącym dopingiem nieśli Rycerzy Wiosny do ataku. I w 67. minucie dopięli swego. Po główce Rahila Mammadova piłkę zagrał ręką w polu karnym Gustav Berggen. Bartosz Frankowski, po konsultacji z VAR, podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Dani Ramirez i dał prowadzenie gospodarzom. Później przycisnął Raków, ale wyrównał dopiero w siódmej minucie doliczonego czasu gry za sprawą Giannisa Papanikolaou.
ŁKS Łódź – Raków Częstochowa 1:1 (0:0)
Bramki: Dani Ramirez 69-karny – Giannis Papanikolaou 90
ŁKS: Bobek ż – Dankowski, Gulen, Mammadov, Durmisi – Balić ż (87′ Głowacki), Louveau, Mokrzycki, Ramirez (90′ Koprowski), Szeliga (65′ Młynarczyk ż) – Janczukowicz (65′ Tejan ż)