fot. logo F1L

Szczyt dla Bruk-Betu

W meczu na szczycie Fortuna 1. Ligi Bruk-Bet Termalica na własnym stadionie wygrał 2:0 z ŁKS i tym samym zapewnił sobie mistrzostwo jesieni. Na kolejkę przed końcem pierwszej rundy zespół z Niecieczy ma mecz zaległy i na koncie 38 pkt. - sześć więcej od drugiego w klasyfikacji ŁKS.


Dzień przed meczem z liderem ŁKS poinformował, że sześciu zawodników ma pozytywne wyniki testów na Covid-19. Na ławce rezerwowych nie mógł też zasiąść trener Wojciech Stawowy, który w przegranym 3:4 meczu z Miedzią Legnica został ukarany czerwoną kartką.

Do Niecieczy goście przyjechali więc w osłabionym składzie, ale zapowiadali walkę o komplet punktów. I byli blisko objęcia prowadzenia, bo po kilkunastu minutach gry Antonio Dominguez wykorzystał złą interwencję bramkarza gospodarzy i posłał piłkę do siatki. Sędzia odgwizdał jednak spalonego i gola nie uznał. Telewizyjne powtórki pokazały, że arbiter się pomylił, ale dla gości było to marne pocieszenie. Po raz kolejny można jednak było stwierdzić, że w piłce nożnej szczęście i pech się równoważą. Kilka kolejek wcześniej w meczu z Resovią gracze ŁKS cieszyli się ze zwycięstwa po rzucie karnym podyktowanym za przewinienie popełnione przed szesnastką, a teraz zostali pozbawieni prawidlowo zdobytej bramki.

Po tej pechowej sytuacji goście nadal mieli jednak szansę na korzystny wynik. W ostatniej akcji pierwszej połowy pozostawili jednak bez opieki Romana Gergela, który z kilku metrów głową posłał piłkę do siatki. W drugiej połowie ŁKS ponownie strzelił gola, jednak tym razem Przemysław Sajdak był na ewidentnym spalonym. Ten sam zawodnik trzy minuty przed końcem meczu we własnym polu karnym odbił piłkę ręką i chwilę później Gergel z rzutu karnego ustalił wynik spotkania.   

- Niezależnie od problemów naszym celem było zwycięstwo, ale nie udało się tego zrealizować. Jesteśmy tym zawiedzeni, bo były okazje i szanse do tego, żeby to zwycięstwo osiągnąć. Piłka dwukrotnie znalazłą się w bramce Termaliki, ale niezależnie od tego czy spalone były, czy nie tych bramek nam nie uznano. Tego bardzo żałujemy, ale myślimy już o kolejnym meczu - powiedział asystent Stawowego Marcin Pogorzała.

Ten kolejny mecz zostanie rozegrany już w nadchodzący piątek. Tego dnia ŁKS podejmie GKS Tychy. Spotkanie rozpocznie się o godz. 17.40.