fot. logo F1L

Tyszanie byli lepsi

Nie takiego zakończenia pierwszej rundy rozgrywek spodziewali się kibice PGE GKS. W 17. kolejce Fortuna 1. Ligi bełchatowianie na własnym stadionie przegrali 1:4 z GKS Tychy. Na półmetku rywalizacji zespół z ul. Sportowej ma na koncie 21 pkt. i zajmuje trzynaste miejsce w tabeli.


W meczu kończącym rundę gospodarze w 12. minucie nie upilnowali Marcina Biernata, który uderzeniem głową dał gościom prowadzenie. Czternaście minut później do remisu doprowadził Mateusz Marzec. Swojego jedenastego gola w tym sezonie zdobył po rzucie karnym, podyktowanym za faul na Emilu Thiakane. Autorem kolejnego trafienia również był gracz PGE GKS, jednak ten gol nie sprawił radości kibicom. W 39. minucie po rzucie wolnym wykonanym przez Łukasza Grzeszczyka piłka trafiła na głowę Marcina Grolika, który pokonał własnego bramkarza. Dla kapitana gospodarzy nie było to jednak ostatnie pechowe zagranie w tym meczu. Tuż przed końcem nieprzepisowo powstrzymywał rywala w swojej szesnastce i chwilę później Grzeszczyk strzałem z jedenastu metrów ustalił wynik spotkania. Wcześniej Paweł Lenarcik skapitulował jeszcze po ładnym uderzeniu Macieja Mańki (81).

- Jest nam bardzo przykro, że przegraliśmy mecz w takich rozmiarach. Zdawaliśmy sobie sprawę, że przyjeżdża do nas przeciwnik, który ma dużo jakości, potrafi kreować sytuacje i strzela bardzo dużo bramek. Chcieliśmy się przed tym zabezpieczyć, ale mieliśmy też problemy w zestawieniu optymalnego składu. Momentami wyglądało to jednak obiecująco. Potrafiliśmy stworzyć kilka sytuacji, ale nie ustrzegliśmy się błędów. Mieliśmy też spore problemy przy stałych fragmentach gry, które dzisiaj były kluczowe. Skończyła się runda jesienna, ale przed nami jeszcze trzy mecze z wiosny i liczymy na to, że uda nam się w nich zdobyć jakieś punkty – powiedział trener PGE GKS Artur Derbin.

Jego podopieczni rundę rewanżową rozpoczną 15 listopada wyjazdowym meczem z olsztyńskim Stomilem (godz. 18).