fot. PKO Ekstraklasa

Zwycięstw nadal nie ma

Piłkarze ŁKS wiosną mieli rozpocząć pogoń za drużynami zajmującymi miejsca w bezpiecznej części tabeli, ale w trzech tegorocznych meczach strzelili tylko jedną bramkę i zdobyli dwa punkty. Dzisiaj bezbramkowo zremisowali z Pogonią Szczecin.


Dla podopiecznych Kazimierza Moskala był to drugi z rzędu bezbramkowy remis na własnym stadionie. W poprzedniej serii spotkań łodzianie podzielili się punktami z Wisłą Płock, przerywając tym samym serię czterech porażek. Remisy to jednak zbyt mało, by marzyć o zachowaniu miejsca w PKO BP Ekstraklasie. A z Pogonią wynik mógł być jeszcze gorszy, ale w doliczonym czasie gry Zvonimir Kozulj z rzutu karnego posłał piłkę nad poprzeczką. Chwilę później po rzucie rożnym dla ŁKS goście mogli strzelić bramkę samobójczą, jednak skuteczną interwencją popisał się Dante Stipica.

- Mimo okoliczności, w jakich uratowaliśmy remis, nie potrafię się z tego punktu cieszyć. To dla nas zdecydowanie za mało. W pierwszej połowie graliśmy tak sobie, w drugiej byliśmy już lepsi. Złapaliśmy rytm, ale nie potrafiliśmy zdobyć gola. Nie chcę się tłumaczyć, ale dla mnie wejście bramkarza w Macieja Dąbrowskiego nie było normalne. Nie wiem, co chciał zrobić – powiedział na pomeczowej konferencji trener Moskal.

Jego podopieczni z dorobkiem 16 pkt. pozostają na ostatnim miejscu w tabeli, a wyprzedzające ich drużyny swoje mecze rozegrają w sobotę i niedzielę. Przed tymi spotkaniami do przedostatniej Arki Gdynia łodzianie tracą pięć punktów, a po siedem do czternastej Korony Kielce i otwierającej bezpieczną strefę Wisły Kraków. W następnym meczu ŁKS zmierzy się na wyjeździe z Arką (1 marca, godz. 15).