fot. PKO Ekstraklasa

Plan na cztery minuty

Tak jak przed każdym meczem mieliśmy swój plan, który w pewnym stopniu realizowaliśmy do pierwszej bramki - powiedział po porażce 0:4 ze Śląskiem Wrocław trener ŁKS Wojciech Stawowy.


Ta pierwsza bramka padła już w 4. minucie spotkania, a po dziewiętnastu kolejnych goście przegrywali już 0:3. Gole strzelone przez Filipa Markovica (4), Dino Stigleca (17) i Przemysława Płachetę (23) obnażyły wszystkie słabości łodzian, o grze których trudno napisać coś pozytywnego. Wynik meczu w 74. minucie ustalił Erik Exposito.

- Pierwsza bramka, tak jak w każdym do tej pory rozegranym spotkaniu, podcina nam skrzydła. Drużyna zaczyna zupełnie inaczej funkcjonować na boisku, co w dużym stopniu ułatwia zadanie rywalom. Sytuacja drużyny nie napawa optymizmem. Nie można grać do pierwszej straconej bramki. Trzeba w siebie mocno wierzyć, wierzyć w to co się robi i w każdym meczu zostawiać zdrowie na boisku. Dzisiaj zrobiliśmy to tylko przez pierwsze 25. minut drugiej połowy. To za mało - podsumował Stawowy.

Rundę zasadniczą zawodnicy ŁKS zakończyli na ostatnim miejscu, mając po trzydziestu meczach tylko 21 pkt. Do piętnastej w tabeli Arki Gdynia łodzianie tracą osiem oczek, a do miejsca dającego utrzymanie - czternaście. Grę w grupie spadkowej ŁKS rozpocznie 19 czerwca wyjazdowym meczem z Zagłębiem Lubin.