fot. logo F1L

Zbyt mała przewaga

Piłkarze ŁKS po raz kolejny zawiedli swoich kibiców. W starciu z walczącym o utrzymanie GKS 1962 Jastrzębie łodzianie od 12. minuty prowadzili, od 23. minuty grali z przewagą jednego zawodnika i mimo to zainkasowali tylko jeden punkt.


Obie drużyny miały o co grać. Łodzianie systematycznie oddalają się od lokaty dającej bezpośredni awans do ekstraklasy, a zespół z południowej Polski nadal nie może być pewny utrzymania w Fortuna 1. Lidze. Okazało się, że widmo degradacji jest znacznie lepszym motywatorem niż szansa powrotu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Dla gospodarzy mecz się znakomicie ułożył, ale w ostatecznym rozrachunku to przyjezdni byli bliżej wygranej.

Łodzianie objęli prowadzenie już w 12. minucie, po rzucie karnym wykorzystanym przez Antonio Domingueza. Jedenaście minut później szczęście znów się uśmiechnęło do ekipy prowadzonej przez Ireneusza Mamrota. Drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Michał Bojdys i przez ponad godzinę przyjezdni musieli grać w osłabieniu. Przewaga jednego zawodnika była jednak zbyt mała, by gospodarze utrzymali prowadzenie. Co prawda w 85. minucie znów mogli dziękować opatrzności, bo po rzucie karnym egzekwowanym przez Daniela Rumina skutecznie interweniował Dawid Arndt. W doliczonym czasie gry Maciej Dąbrowski sprokurował jednak kolejną jedenastkę i tym razem Rumin pokonał łódzkiego bramkarza, ustalając wynik spotkania na 1:1.

- Zremisowaliśmy mecz, w którym tak naprawdę przeciwnik poza dwoma zamieszaniami i rzutami karnymi nie stworzył sobie żadnej sytuacji. My mieliśmy ich naprawdę bardzo dużo i sami sobie jesteśmy winni. Gramy dobrze, a nawet bardzo dobrze do momentu bramki. Po czerwonej kartce dla przeciwnika zaczęliśmy grać za wolno. Takim podsumowaniem tego wszystkiego była sytuacja, kiedy wyszliśmy czterech na jednego i z trzech, czterech metrów nie wykorzystaliśmy 200-procentowej sytuacji. Piłka potrafi ukarać za nieskuteczność, ale przede wszystkim za to, że nie ma w nas takiego parcia na podwyższenie na dwa, trzy do zera. Rozmawialiśmy w szatni o tym, że musimy dążyć do strzelenia drugiej bramki, żeby przeciwnik w dziesięciu nie miał już ochoty do gry. Do siebie mam pretensje o zmiany. Poza Drago Srnicem zawodnicy którzy weszli bardzo mnie zawiedli - powiedział po meczu trener ŁKS Ireneusz Mamrot.

Po 29. kolejkach ŁKS zajmuje piąte miejsce i ma na koncie 48 pkt. - tyle samo co szósty Górnik Łęczna, z którym jesienią łodzianie przegrali 0:2. W kolejnej serii spotkań zespół z al. Unii zagra na wyjeździe z Puszczą Niepołomice (16 maja, godz. 19.30).