fot. 2 liga

Drugie podejście Widzewa

Zawodnicy Widzewa drugi sezon z rzędu będą walczyli o awans do Fortuna 1. ligi. Poprzednie podejście zakończyło się spektakularną klęską, po której w najbogatszym klubie 2. ligi doszło do wielu zmian personalnych. Czy po kadrowej rewolucji wymarzony awans będzie formalnością? Czas pokaże. Drogę do wytyczonego celu widzewiacy rozpoczną w Wejherowie, gdzie jutro o godz. 18.30 zainaugurują sezon meczem z Gryfem.


Dla ekipy z al. Piłsudskiego stadion w Wejherowie był jedynym szczęśliwym miejscem w wiosennej odsłonie poprzednich rozgrywek. W pierwszym tegorocznym meczu o punkty zespół prowadzony wówczas przez Radosława Mroczkowskiego wygrał na wyjeździe z Gryfem 2:1. To zwycięstwo miało być dobrym prognostykiem na przyszłość. Widzew z dorobkiem 40 pkt. zajmował drugie miejsce w tabeli i miał jeszcze jeden mecz zaległy. W tym momencie droga do Fortuna 1. Ligi wydawał się więc prosta i bardzo szeroka. Z Wejherowa widzewiacy ruszyli jednak na złamanie karku, a niekontrolowana jazda bez trzymanki zakończyła się katastrofą. Po dziesięciu remisach z rzędu przed głównym kandydatem do awansu pojawiła się perspektywa dalszych występów w 2. lidze. Wygrana z Ruchem Chorzów przedłużyła wprawdzie nadzieje na szczęśliwe zakończenie rozgrywek, jednak po porażkach z Olimpią Grudziądz i PGE GKS Bełchatów przy Piłsudskiego musieli pogodzić się z tym, że na zapleczu ekstraklasy zagrają inne zespoły.

Brak awansu był jak ciężki nokaut, po którym długo dochodzi się do równowagi. Przy Piłsudskiego efektem zamroczenia potężnym ciosem była kuriozalna historia z trenerami w tle. Już w trakcie serii wiosennych remisów uznano, że receptą na poprawę sytuacji będzie zmiana szkoleniowca. Mroczkowskiego zastąpiono więc Jackiem Paszulewiczem, z którym podpisano umowę do końca czerwca 2021. Po przegranej walce o pierwszą ligę szkoleniowiec został jednak zwolniony. Pod koniec maja poinformowano, że schedę po Paszulewiczu przejmie Zbigniew Smółka, który w poprzednim sezonie pracował w gdyńskiej Arce. Tym razem umowę podpisano na rok, z możliwością przedłużenia. Nie miało to jednak większego znaczenia, gdyż nowy trener nie zdołał utrzymać stanowiska nawet do rozpoczęcia rozgrywek! Pod wodzą Smółki ekipa z Piłsudskiego rozegrała trzy sparingi i trenowała na zgrupowaniu w Opalenicy. Po obozie szkoleniowiec został zwolniony, a jego miejsce zajął Marcin Kaczmarek. Byłego opiekuna piłkarzy Termaliki Bruk-Bet Nieciecza zatrudniła już nowa szefowa klubu, która w swojej wizji odbudowy Widzewa oprócz Smółki nie widziała też miejsca dla dyrektora sportowego Łukasza Masłowskiego, który również stracił pracę.

- W nowym sezonie jedynym sensownym celem dla Widzewa jest awans. Realizacja tego zadania wymaga jednak ogromnej pracy, a na początku potrzebne są pewne porządki. Nie wiem, czy na poziomie drugiej ligi jest nam potrzebny dyrektor sportowy, czy po prostu mocny trener. Wiem natomiast, że od osób będących w pionie sportowym będę wymagała intensywnej, stałej pracy. Z trenerem Kaczmarkiem dość długo się znamy. To szkoleniowiec mający na koncie kilka awansów i znający realia różnych klas rozgrywkowych. Mam więc nadzieję, że nasza współpraca będzie długotrwała  – wyjaśniła Martyna Pajączek, która w połowie czerwca przejęła stery w Widzewie. Nowa prezes w latach 2011-2018 kierowała Miedzią Legnica, z którą przeszła drogę z 2. ligi do ekstraklasy. To osiągnięcie chce teraz powtórzyć z Widzewem. Pajączek doskonale zna m.in. realia zaplecza ekstraklasy. W 2016 została szefową Pierwszej Ligi Polskiej, a obecnie zasiada też w zarządzie Polskiego Związku Piłki Nożnej. Jednym z członków tego gremium jest również prezes ŁZPN Adam Kaźmierczak. Podejmując pracę przy Piłsudskiego Pajączek doskonale znała więc szefa łódzkiej piłki. Można więc zakładać, że współpraca Widzewa z ŁZPN będzie się układała wzorcowo.

Brak awansu spowodował jednak nie tylko zmiany na stanowisku trenera. Do dużych roszad doszło również w kadrze zespołu, z którym pożegnali się m.in.: Mateusz Michalski, Marcin Kozłowski, Marcin Pieńkowski, Maciej Kazimierowicz, Kacper Falon, Radosław Sylwestrzak i Sebastian Kamiński. Długa jest również lista nowych graczy. Z pewnością hitem transferowym był powrót Marcina Robaka, który w minionym sezonie dla Śląska Wrocław zdobył 18 goli i z takim dorobkiem zajął drugie miejsce w klasyfikacji ekstraklasowych strzelców. Oprócz 36-letniego snajpera do Widzewa dołączyli: bramkarz Wojciech Pawłowski (poprzednio Górnik Zabrze), obrońca Sebastian Rudol (Sepsi OSK Sfantu Gheorghe, Rumunia), pomocnicy Marcel Gąsior (Stal Mielec), Bartłomiej Poczobut (GKS Katowice), Łukasz Zejdler (Chrobry Głogów) oraz napastnicy Przemysław Kita (Olimpia Grudziądz) i Niemiec Christopher Mandiangu (Septemwri Sofia, Bułgaria).

W okresie przygotowawczym widzewiacy trenowali m.in. w Opalenicy, a w meczach sparingowych mierzyli się z: Lechem Poznań (0:3), Zagłębiem Lubin (1:1), Chrobrym Głogów (3:2), Stomilem Olsztyn (2:0), czeskim MFK Frydek-Mistek (4:0) i Wartą Sieradz (9:2). – Mieliśmy mało czasu na pełne poukładanie drużyny, więc będziemy się na tym skupiać również w kolejnych mikrocyklach treningowych. Pewne elementu udało nam się jednak wypracować i mam nadzieję, że w Wejherowie będzie to już widać. Jesteśmy przygotowani na ciężki bój w tym i w kolejnych meczach. Wiemy, w jakim miejscu znajduje się klub i co trzeba zrobić, by z tego miejsca jak najszybciej uciec – podsumował Kaczmarek.

Na razie nie wiadomo, jak przebudowany Widzew będzie się spisywał na boisku. Pewne jest natomiast to, że zespół z Piłsudskiego nadal będzie mógł liczyć na mocne wsparcie kibiców, którzy na sezon 2019/2020 wykupili ponad 16 tys. karnetów.